Rozmowa z Andrzejem Walawenderem, dzielnicowym z rejonu Wielkiej Wyspy
Jak długo pracuje pan w policji?
Od 20 lat. Natomiast dzielnicowym jestem od 12 lat.
Jak to sie stało, ze został pan dzielnicowym? Czy jest to kwestia awansu?
Nie, obecnie juz nie. Po wszystkich transformacjach w naszym kraju, społeczeństwie i w policji również, jest to bardziej kwestia umówienia. Ja po prostu chciałem pełnić funkcję dzielnicowego, jest to służba, którą wykonuje się nie tylko w terenie, ale po części także w biurze. Moje postanowienie mogło się zrealizować dzięki temu, że po reorganizacji w komisariacie powstał nowy rewir dzielnicowych i mój kolega, który został jego kierownikiem, właśnie poszukiwał zaufanych osób do pracy w charakterze dzielnicowych.
Jak wygląda praca dzielnicowego?
Charakter pracy dzielnicowych w rożnych częściach Wrocławia jest nieco odmienny. Zależy to m.in. od wielkości rejonu, gęstości zaludnienia, charakteru miejsca itd. Nasza Wielka Wyspa jest dodatkowo bardzo specyficzna, gdyż mamy tu ogromne ośrodki kulturalne, takie jak Hala Stulecia. Pergola, Stadion Olimpijski, wokół których ciągle cos się dzieje. Ten szereg imprez roku na rok staje się coraz bogatszy, a każde wydarzenie o charakterze publicznym wymaga pewnej obsługi ze strony policji, polegającej na zapewnieniu bezpieczeństwa uczestnikom tych spotkań.
Nie ukrywam, ze jest to w pewien sposób dla nas, Jako dziel¬nicowych tego konkretnego miejsca, dodatkowo obciążające: wymaga nieco więcej zaangażowania, niż od dziel¬nicowych innych rewirów i myślą, ze ta zwiększona paleta obowiązków powinna zostać doceniona. Obciążenie to również niestety dotyka mieszkańców naszych terenów, bo my tak naprawdę przede wszystkim jesteśmy dla nich. To tacy zwykli mieszkańcy naszych rejonów są dla nas najważniejsi – ich bezpieczeństwo, ład i porządek społeczny.
Rozumiem, ze dzielnicowy to taki policjant, który w zamyśle jest najbliżej ludzi – najbliżej tych zwykłych obywateli?
Tak, my jesteśmy jakby łącznikami miedzy społeczeństwem a policją. I właściwie, co dzień mieszkańcy wyspy przychodzą do nas z rożnymi problemami. Ludzie maja świadomość, ze istnieje taki policjant, jak dzielnicowy i ze można się do niego zgłaszać po pomoc czy poradę.
Nie każdy wie, jak sobie poradzić z problemem dotyczącym sytuacji w rodzinie czy w sąsiedztwie, a świadomość, ze można udać się z nim do dzielnicowego sprawia, ze ludzie czują się bezpieczniej.
Zawsze staramy się, by każdy, kto się do nas zwraca o po¬moc – taką pomoc otrzymał.
Co pan najbardziej lubi w swojej pracy, co przynosi panu największą satysfakcje?
Największą satysfakcję odczuwam, gdy jestem w stanie komuś pomoc.
Po tylu latach służby mam juz świadomość, ze nie zawsze -mimo najszczerszych chęci i wysiłków da się komuś pomoc w rozwiązaniu konkretnego problemu. To, co warto także podkreślić, to fakt, ze my – policjanci – jesteśmy przede wszystkim ludźmi. Nie jesteśmy maszynami, które automatycznie wypełniają swoje obowiązki, zawsze z jednakowym skutkiem. Jesteśmy ludźmi i w sposób ludzki podchodzimy zarówno do drugiego człowieka, jak i do sytuacji, z którymi mamy do czynienia, a zatem: z catym bagażem naszych doświadczeń, emocji i rozumu, w oparciu o określone predyspozycje osobowe.
Czy jest cos, co chciałby pan przekazać mieszkańcom Wielkiej Wyspy? Takie słowo od dzielnicowego…
Chciałbym, żeby wszyscy starali się leczyć w sobie znieczulicę. Bo ona niestety występuje coraz częściej i objawia się w społeczeństwie, jako nowa niebezpieczna choroba.
Aby żyło się nam lepiej i bezpieczniej, ważne jest, żebyśmy wszyscy starali się wspierać wzajemnie, zamiast udawać, ze nie dostrzegamy problemu, z jakim zmaga się np. nasz sąsiad. Nie można liczyć na cuda, ale można wzajemnie sobie pomagać. Każdy z nas powinien dołożyć wszelkich starań, by nikt nie zarzucił nam (i my sami sobie), ze mogliśmy zrobić cos, by zapobiec złu i krzywdzie, a nie zrobiliśmy.
To takie życzenie od dzielnicowego i ode mnie, Jako człowieka, który w sposób ludzki patrzy na sprawy i sytuacje, które mają miejsce w naszym codziennym życiu.